piątek, 10 kwietnia 2015

Duke-bomba - Recenzja Duke Nukem 3D: Megaton Edition [PSV]



Ostatnio ograłem sobie pewną grę... Duke Nukem 3D: Megaton Edition. Jestem fanem oldschoolowych strzelanek (choć to nie moje czasy), więc postanowiłem sobie odpalić gierkę, której wypuszczenie na Vicie i PS3 było absurdem. Gra z wczesnych lat 90. została przeportowana od tak na dzisiejsze PC-ty, i konsole Sony. Jakim cudem? Czy ten produkt ma w ogóle rację bytu? Do tej pory nie wiem, ale ciężko powiedzieć, żeby Devolver Digital strzeliło sobie tą grą w stopę.


Najpierw postaram się pokrótce opowiedzieć czym jest Duke Nukem 3D. DN3D, bo taki jest jej oficjalny skrót, zostało wyprodukowane przez 3D Realms i wydane w roku 1996. Jest to typowy FPS, przypominający grafiką i grywalnością dwa pierwsze Doomy. W grze kierujemy poczynaniami Księcia - sarkastycznego i narcystycznego blondasa wygolonego na wojskowo, który po prostu ma za zadanie powybijać wszystkich kosmitów co do jednego. Gra odniosła komercyjny sukces, a fani tamtejszych FPSów podzielili się na dwa obozy: fanów 3D Realms i fanów id Software. Dodam jeszcze, że w grę wcześniej nie grałem i Megaton Edition jest moim pierwszym podejściem do przygód księcia.


Gra jest podzielona na epizody (shareware był w tamtych latach popularny), które dzielą się na różne poziomy. Edycja Megaton zawiera wszystkie te najważniejsze, jak i dodatkowe. Jak już wspomniałem, gameplay może się kojarzyć z dowolnym shooterem z tamtych lat, a więc dostajemy tam masę kosmitów rozmieszczonych po różnych zakątkach poziomów. Wielkim plusem Duke'a jest to, że by przejść taki poziom, musimy się nieco nagłowić i szukać różnych przydatnych sekretów. Na dodatek cała przygoda jest trudna i powiem wam, że na gałkach Vity ciężko mi się ich wszystkich zabijało. Jeśli nasz egocentryczny bohater ma problem, przydadzą mu się różne itemy porozrzucane niemal wszędzie. Pierwszym ważnym będą na pewno naboje, których nie jest dużo, do tego dochodzą apteczki i różne power-upy - antytoksyczne buty, albo jetpacki. W Duke grało mi się tak naprawdę, jak w Dooma, bo Realms lubiło zgapiać od kolegów po fachu. Poziomy fabularne są mało ciekawe. Lepiej spisują się jednak humorystyczne dodatki takie jak Duke Carraibean i Nuclear Winter, bo, uwierzcie mi na słowo, strzelający do was bałwan na sankach, albo pistolety na wodę mogą was rozśmieszyć. Zapomniałem wspomnieć o funkcji Rewind, która aktywuje się po naszej śmierci. Dzięki temu nie musimy powtarzać całego poziomu, a tylko wybrany przez nas kawałek (nawet ostatnie 5 sekund).


Jedną z najważniejszych rzeczy, jakie dodało Abstraction Games, jest implementacja trybu Multiplayer, który niestety posiada tylko dwa tryby: One on One i Free for All. Przyznam szczerzę, że rozgrywka sieciowa została zrobiona na odwal się. Po wejściu na jakikolwiek serwer trzeba czekać nie wiadomo ile, a do tego modlić się o to, by nas nie wywaliło i by przyłączyło do nas więcej niż 1-2 osoby. Gorzej jest oczywiście, gdy tworzymy własny, bo wtedy do tego czasu oczekiwania, trzeba dodać czas na znalezienie graczy. Po wejściu do gry jest jeszcze gorzej. Po pierwsze, wszystko rozgrywa się na mapkach z singleplayer, które są zwykle duże i nie pasują do małej liczby graczy. Po drugie... całość okropnie laguje. Wszystkie nasze akcje są podejmowane z parosekundowym opóźnieniem, wrodzy gracze zatrzymują się i stoją w miejscach, a całość potrafi zmulić konsolkę na 3-10 sekund. Testowałem grę na trzech łączach: 12 mbps, 56 mbps i 100 mbps, i powiem wam, że różnice między tą najmniejszą, a największą były bardzo małe. Wspomniałem o graczach? Nie potrafią wyłączyć mikrofonu (domyślnie jest włączony), przez co słyszymy głównie telewizor lecący w tle. Takiego gracza trzeba wtedy wyciszyć samemu.


Oprawa graficzna nie jest dostosowana do dzisiejszych wymagań, ani do możliwości Vity i nie da się tu nikogo obwiniać. Nadal wszędzie mamy różne bryły, a postaci i tła są zwykłymi sprite'ami (te pierwsze na dodatek są ubogie w animacje). Całość wygląda staromodnie i na pewno u wielu osób wywoła nostalgię. Jednak grafika została z lekka podrasowana, a dokładnie przeniesiona z wersji Steamowej tej gry. Ulepszono draw distance, dzięki czemu nigdzie nie napotkamy czarnej mgły, a do tego powiększono rozdzielczość tekstur, a więc wszystko przypomina takiego HD moda do starego Nukema. Widać, że twórcy nie próżnowali oddając nam starego mielonego z tym samym sosem.
O muzyce nie powiem wiele. To jedna wielka kakafonia i nie da się tego słuchać. Wyobraźcie sobie, jedną, tą samą 2-sekundową, zapętloną melodię. Głosy postaci i broni są oryginalne, a aktor podkładający głos Księciu powinien dostać Nobla.


Devolver Digital miało dziwny pomysł. Duke był na pewno niespodzianką, która spodoba się wielu osobom i wiem, że dzięki trofeom i z lekka odświeżonej grafice, wiele osób ukończy ją na 100% (a to jest trudne). Ja jednak, fan strzelanek z tamtych lat, nie zostałem zbytnio przekonany do tej gry. Jest to gra tylko dla prawdziwych fanów Duke'a... nikogo więcej.

+ Z lekka odświeżona grafika
+ Wiele ukrytych ścieżek
+ Kompilacja zawiera wszystkie dodatki
+ Trofea
+ Głos Duke'a
+ Funkcja Rewind
+ Multiplayer...

- ... który można o kant konsoli potłuc
- Dzieci na serwerach
- Okropna muzyka
Ocena:
 

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Copyright © 2015 Handheld Nation | Designed With By Templateclue | Published By Gooyaabi Templates
Do góry