piątek, 19 czerwca 2015
Made in Chinatown - Recenzja Grand Theft Auto: Chinatown Wars [NDS] [PSP] [Mobile]
Za recenzję Grand Theft Auto: Chinatown Wars miałem się wziąć od razu po recenzji GTA: Liberty City Stories, oraz Vice City Stories, by zamknąć trylogię dostępną na PSP. Los chciał jednak, bym napisał ją dopiero teraz. Teraz, gdy jestem po ograniu każdej dostępnej wersji tej gry (w tym tej najnowszej na Androida) jestem gotów na opisanie jednej z najlepszych części serii, a zarazem najlepszych zaskoczeń, bo mimo swojej oprawy jest to handheldowy majstersztyk.
Historia opowiadana przez grę jest dość schematyczna i nie wykracza poza standardy. Akcja toczy się w Liberty City, w 2009 roku. Przejmujemy kontrolę nad Huangiem Lee - synem niedawno zmarłego szefa jednej z chińskich triad - który ma za zadanie dowieść miecz ojca swojemu wujkowi - Wu. Jednak po przylocie na lotnisko zostaje zaatakowany i obrabowany z całego dorobku, a w tym miecza. Wu nie jest zadowolony z takiego obrotu sytuacji i proponuje Huangowi pracę u niego, a przy okazji dojście do tego, kto jest sprawcą. Pod względem całej historii jest dziwnie. Niby jest dobra, bo ma swój chiński klimacik, który świetnie się łączy z deszczową atmosferą Liberty City. Z drugiej strony w Chinatown Wars nie uświadczymy żadnych znajomych buziek, a nawet nie wiecie, jak bym się cieszył, gdybym zobaczył tam Niko, albo takiego Johnny'ego w jednej z misji. Zwykle wykonujemy zadania dla ludzi z których nie mieliśmy styczności w innych grach serii. Najlepszą cechą gry (jak i charakterystyczną dla serii) jest chyba to, że każda postać ma swoje nie do końca jasne intencje i ostry charakter.
Całość, w przeciwieństwie do innych gier z serii, jest ukazywana w 2.5D. Oznacza to, że otrzymujemy rzut izometryczny, ale pojazdy i budynki są w 3D. Mimo tego DSowego ograniczenia gra oferuje tyle co reszta gier z serii, a nawet więcej. Oczywiście na pierwszy rzut oka dostajemy to samo, czyli otwarte miasto z dużą ilością misji fabularnych i zadań pobocznych. Jeśli chodzi o te pierwsze, to standard. Zadania opierają się głównie na pojechaniu w dane miejsce, w celu przywiezienia paczki/zniszczenia danej miejscówki, by potem uciekać przed policją/obronić kompana. Misje te są jednak nieznacznie krótsze od tych z innych części, co jest spowodowane architekturą DSa. Kolejnym ułatwieniem jest także sposób gubienia policji. Teraz nie musimy się ukrywać w zakątkach Liberty City, a wystarczy że zniszczymy daną liczbę jednostek. Im więcej gwiazdek, tym więcej radiowozów do zniszczenia. Pomysłowe było wprowadzenie minigierek takich jak: zdrapywanie zdrapek, odpalanie samochodu i składanie snajperki. Gierki te sprawdzają się nieźle na każdej platformie, chociaż nieco gorzej na PSP, gdyż tam występują w formie QTE (brak ekranu dotykowego w tej kwestii bolączką).
W kwestii zadań pobocznych dostajemy do wyboru standardowe dla Grand Theft Auto misje policyjne, strażackie i ratowanie ludzi za pomocą ambulansu. Dodatkowo powracają znajdźki przypominające ukryte paczki z wielkiej trylogii GTA. Ponownie możemy kupować domy, ale tym razem nie musimy płacić - można je wygrać za pomocą zdrapek, tak jak pieniądze i uzbrojenie. Powróciło również Ammu-Nation. Z nowości jednak największą furorę robi możliwość handlowania narkotykami. W wielu zakątkach Liberty City - najczęściej ciasnych uliczkach - możemy spotkać dilerów narkotykowych. Działa to na tej zasadzie, że od jednego możemy kupić LSD (czy inne wsio) bardzo tanio, by potem sprzedać je drugiemu drożej. Bardzo łatwy sposób na wzbogacenie się.
Jak już wspomniałem, wszystko jest ukazywane w 2.5D, co wpływa na płynność gry. Na DSie chodzi, jak chodzi (dobrze), ale na PSP, a co dopiero urządzeniach z iOS i Androidem gra chodzi jak marzenie. Wszystko działa bardzo płynnie. Gdyby jednak nie DS, nie ujrzelibyśmy specjalnie przygotowanych cutscenek, gdyż to właśnie z powodu jego ograniczeń zrezygnowano z filmików na rzecz komiksowych wstawek, które prezentują się bardzo dobrze i pasują do rzutu izometrycznego. Grafika różni się nieco na każdym urządzeniu. Na DSie widzimy wszechobecny cel-shading (komiksowość), na PSP działa on tylko na przechodniach, a na telefonach chwyta się jeszcze samochodów. To właśnie styl na wersjach smartfonowych wygląda najładniej, a w połączeniu z płynnością stanowi mieszankę wybuchową.
Niestety w parze ze świetną grafiką nie idzie dźwięk, który został nieco pocięty. Otóż z radiostacji wycięto głos. Dlatego nie usłyszymy już wspaniałych dialogów, jak w przypadku Chatterbox, a same ścieżki dźwiękowe. Same radiostacje puszczają dobrą muzykę i każdy znajdzie coś dla siebie. Mi najbardziej spodobało się Deadmau 5 - tworzona przez tytułowego wykonawcę - z muzyką house na czele. Oprócz tego są jeszcze hip-hop, reggae, rock, jazz i wiele więcej. Każda radiostacja ma swój temat, którego stara się trzymać. Głosów jeszcze nie ma w cutscenkach, ale to akurat pasuje do ich komiksowego stylu.
Chinatown Wars jest must-have'em dla fanów Grand Theft Auto. Jest to ten sam gameplay, z genialną ścieżką dźwiękową, ciekawym stylem graficznym i wieloma konsolowymi usprawnieniami. Otrzymujemy świetne dotykowe sekwencje, handel narkotykami i wiele więcej, a to wszystko zwieńczone jest świetną mieszanką Liberty City i Chin. Must-have dla każdego wielbiciela GTA. Po prostu musicie w to zagrać.
+ Świetna mieszanka klimatów Chin i Liberty City
+ Cel-shadingowa oprawa graficzna
+ GTA z rzutem izometrycznym nadal daje radę
+ Ciekawość misji fabularnych
+ Dotykowe minigierki urozmaicają zabawę
+ Handel narkotykami wciąga i pomaga zarobić
+ Słuchając radia każdy znajdzie coś dla siebie, mimo faktu...
- ... iż wycięto znane rozmowy spikerów
- Brak najbardziej znanych postaci
- Misje są krótsze ze względu na ograniczoną wygodę grania na DSie
Zdjęcia pochodzą z wersji Android, która moim zdaniem jest najładniejsza...
Ocena:
0 komentarze:
Prześlij komentarz