środa, 27 stycznia 2016

O Hotline Miami po raz ostatni (raczej)...



Na naszym blogu pojawiło się już parę artykułów dotyczących serii Hotline Miami. Zaczęliśmy niemalże rok temu z recenzją pierwszej części Hotline Miami, kontynuowaliśmy w maju z recenzją sequela o podtytule Wrong Number. Ostatecznie skończyło się na wybieraniu najciekawszych postaci z uniwersum. Jednak ta seria wymaga jeszcze jednego wpisu... posta, który wszystko podsumuje i złączy w całość. Ten artykuł możecie potraktować, jako całkowite podsumowanie tego co dotychczas myślałem o tej serii oraz zakończenie tematu godne Hotline Miami.


Najpierw chciałbym coś napisać o pierwszej części cyklu, bo tak chyba wypada. W swojej pierwszej wersji, na komputery osobiste, Hotline Miami wyszło w październiku roku 2012, ale ja zacząłem grać w tę grę dopiero dokładnie rok temu, czyli w grudniu 2014 roku. Moje pierwsze odczucia związane z grą nie były takie pozytywne. O świetności tytułu czytałem dużo, więc zdziwiłem się, gdy po pierwszych dwóch godzinach gry widziałem w Hotline Miami tylko arcade'ową gierkę nastawioną na bezcelowe mordowanie. Towarzyszyła temu dziwna muzyka, która tylko podkreślała, że z tą grą jest coś nie tak. Pomyślałem sobie, że chyba nie zrozumiałem fenomenu Hotline Miami.

Nie dałem sobie jednak spokoju. Z Playstation 4 przeniosłem się na Vitę i zacząłem podróż od momentu w którym ostatnio skończyłem. Powoli zaczynałem rozumieć... gra miała być brutalna i pozornie bez celu. Miało to swoje ukryte wyjaśnienie w opowiadanej historii, o czym przekonałem się nieco później. Im dalej w las... tym było lepiej. Przekonałem się do mechaniki rozgrywki. Muzyka? Obecność niektórych melodii przyczyniła się do zakupu przeze mnie ścieżki dźwiękowej. Nie wspomniałem o tym, że Hotline Miami było ekstremalnie trudne i trochę mi zajęło przyzwyczajenie się do tego faktu. Z czasem nauczyłem się grać tak, by nie ginąć.

...pewnie dzwonił pod zły numer.

Po ukończeniu gry uświadomiłem sobie, że jest to najlepszy indyk, z jakim prawdopodobnie miałem do czynienia. Zakończenie wiele wyjaśniało, a ja, zahipnotyzowany muzyką i psychodelicznym klimatem, nie mogłem oderwać się od gry. Po jakimś czasie grania postanowiłem zrobić w tej grze platynę. Co znacznie wydłużyło mój czas gry. Powtarzałem każdy poziom, by zdobyć we wszystkich rangę A+, potem ponownie w celu znalezienia wszystkich znajdziek i zrobienia trofeów dotyczących egzekucji poszczególnymi narzędziami. I wiecie co? Nadal mi się nie nudziła. 

Kiedy zaczynałem rozgrywkę w pierwszej części, na horyzoncie pojawił się sequel o podtytule Wrong Number. Początkowo nie wykazywałem zainteresowania nim, ale z czasem, jak pierwsze Hotline Miami zaczynało mi się podobać, byłem coraz bardziej podekscytowany nadchodzącą "dwójeczką". Zwiastuny nie pokazywały wiele, ale było widać nowości takie, jak kierowanie dwoma postaciami naraz, albo przewroty. Byłem podekscytowany. Marzec pod względem gier zapowiadał się świetnie, a Wrong Number było wisienką na torcie. Obiecałem sobie jednak, że nie tknę sequela, dopóki nie zrobię platynki w pierwszej części.

W marcu wypadają mi urodziny, więc na premierę kupiłem sobie Hotline Miami 2: Wrong Number, ale... jeszcze go nie zacząłem, bo nadal nie miałem obiecanej sobie platynki. Wziąłem się ostro za granie... brakowało mi tak naprawdę tylko tych wszystkich poziomów na A+. Wziąłem się ostro za grę i w 5 godzin (2 dni) dorobiłem się platyny... mojej pierwszej jakby nie patrzeć, chyba żeby brać pod uwagę platynę w The Walking Dead. Teraz spokojnie mogłem zabrać się za wyczekiwany sequel.

Początkowo miałem dziwne odczucia wobec Hotline Miami 2. Klimat z lekka się zmienił, wprowadzono multum grywalnych postaci i wydarzenia nie były poukładane chronologicznie. Z czasem zaczęła mi się podobać się zawiła fabuła, która po kryjomu wyjaśniała wiele niedopowiedzeń poprzedniczki. Dużo grywalnych postaci? Ciekawa opcja, ale wykluczała znane z pierwszego Hotline Miami maski. O ich braku szybko zapomniałem. Dodatkowo wspomniane nowości dawały radę - nie były nachalne i nie zmieniały starej, dobrej rozgrywki. Gra była też zdecydowanie trudniejsza. Hotline Miami 2 miało jednak parę wielkich problemów.

Fani Hotline Miami wiedzą, co to za screen i o co w nim chodzi.

Muszę wam się do czegoś przyznać. Recenzję Hotline Miami 2: Wrong Number zacząłem pisać od razu po ujrzeniu napisów końcowych, co było wielkim błędem. Wtedy byłem tak zajęty wychwalaniem zalet gry, że zapomniałem o tym co mnie denerwowało, uznając to za drobnostki. Posunąłem się tak daleko, aż stwierdziłem, że "pierwsze Hotline Miami przy Wrong Number wygląda, jak prototyp, który powinien być darmowy". To bardzo błędne stwierdzenie. W rzeczywistości gra cierpiała na różne bolączki. Brak masek to wyboru był najmniejszym problemem. Hotline Miami 2 pokazało wszystkie niedociągnięcia, które pierwowzór skutecznie zakrywał. Tym razem poziomy zostały ulokowane na w miarę otwartych otoczeniach, co poskutkowało błędami SI i sporym utrudnieniem rozgrywki (wrogowie widzieli gracza, podczas gdy on nie miał takiej możliwości). Gra jest frustrująca - nie w takim sensie, jaki był zamierzony przez autorów.

Hotline Miami było zdecydowanie lepsze od swojej kontynuacji. Wrong Number zdaje się przekombinowane. Obie gry mają niezłe linie fabularne, splatające się w spójną całość, ale różnią się w aspekcie rozgrywki. Największym błędem Dennaton Games było zostawienie inteligencji wrogów, takiej jaka była w "jedynce", mimo faktu że zmieniono konstrukcje poziomów. Jest to tak frustrujące, że do tej pory nie przeszedłem gry na poziomie Hard, ani chociaż na rangę A+. Owszem, do tej pory nie mam platyny w sequelu.

Spójrzmy jednak na serię Hotline Miami, jako całokształt - spójną opowieść. Obeznani w temacie już prawdopodobnie wiedzą, że nie ma co liczyć na kolejną grę z serii Hotline Miami. Powiedziało nam to zakończenie "dwójki" oraz sami twórcy. Obie części tworzą zamkniętą historię w której wszystko jest wyjaśnione. Pod względem fabuły, seria Hotline Miami to chyba jedne z najlepszych indyków z jakimi miałem do czynienia. Mamy tutaj niepoukładaną chronologicznie historię, która ciekawi swoją tajemniczością, oraz może być różnie interpretowana przez każdego gracza z osobna. Teoretycznie bezcelowa brutalność odkrywa, że w tym szaleństwie jest metoda. Połączcie to z psychodelą, jakiej w tych grach pod dostatkiem, i niesamowitą ścieżką dźwiękową.

Brzmię, jakby nie było innej gry na świecie, ale Hotline Miami jest indykiem, o którym powinno się mówić. Żadna gra niezależna nie była tak dobra, zatrzymać mnie przy konsoli na łączne 35 godzin rozgrywki... podczas gdy grę da się przejść w 4-5 godzin. Podobnie było z Wrong Number, które mimo swoich widocznych wad nadal bawiło i przyciągało do ekranu. Warto kupić pierwsze Hotline Miami? Z pewnością, ale należy się upewnić, że stanie się to przed kupnem dwójki. Gracze nieobeznani w uniwersum mogą się pogubić podczas przechodzenia Wrong Number. Tak jak wspomniałem, są to dwie gry, które najlepiej smakują razem, ale nigdy nie ma pewności, czy taki model rozgrywki przypadnie poszczególnym graczom do gustów. Jeśli myślicie o zakupie którejś z gier? Kupić najpierw pierwsze Hotline Miami - łatwiejsze do zrozumienia fabuły i opanowania podstaw gry, oraz przystępniejsze ceną. Jeśli gra się spodoba... koniecznie kupcie Hotline Miami 2: Wrong Number.

Czy na naszym blogu będą się pojawiać jeszcze wpisy o Hotline Miami? Pewnie tak, ale warunek jest jeden: długo wyczekiwany edytor poziomów do Wrong Number, w końcu będzie miał premierę, miejmy nadzieję że na konsolach również. Wtedy na pewno pojawi się wzmianka o nim na blogu. Póki co, kończymy temat, gdyż chyba wyeksploatowaliśmy go bez spojlerów maksymalnie. 

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Copyright © 2015 Handheld Nation | Designed With By Templateclue | Published By Gooyaabi Templates
Do góry