Nie jestem fanem serii Assassin's Creed. Nie oznacza to, że tej serii nie lubię. Po prostu nie kupuję każdej części co rok, a jedynie okazjonalnie, kiedy są w promocji, albo kiedy wydają się nad wyraz interesujące. Do tej pory grałem w pierwsze Assassin's Creed, Bloodlines na PSP, "trójkę", Unity na PC i dwie części Chronicles. Assassin's Creed III: Liberation kupiłem okazjonalnie, mimo tego że interesowało mnie już wcześniej. Przygody Aveline walczącej z niewolnictwem na pierwszy rzut oka wydawały się ciekawe i wnosiły nowość do serii. W rzeczywistości nie jest tak kolorowo, a nie tylko nuda jest mankamentem tej gry.
Fabuła Assassin's Creed III: Liberation toczy się w latach 1765-1777 i opowiada historię Aveline de Grandpre - wyzwolonej niewolnicy, która w dzień jest niesprawiającą kłopotów damą wykonującą rozkazy macochy, a w nocy skacze pod budynkach w charakterystycznym stroju i walczy z niewolnictwem Nowego Orleanu pod przewodnictwem Agate - byłego niewolnika, a zarazem dowódcy asasynów w Nowym Orleanie.
Jakkolwiek zachęcająco nie brzmiałby ostatni akapit, Liberation, ku mojemu zaskoczeniu, okazało się naprawdę nudne. Sama Aveline to postać dość płytka. Zdaję mi się, że autorzy, po stworzeniu małego backstory postaci, nie wiedzieli jak uczynić ją ciekawszą. Aveline nie potrafi okazywać emocji, przeżywać różnych wydarzeń, ani przeciwstawić się nikomu - często odnosiłem wrażenie, że gram chłopcem na posyłki. Potencjał był, w końcu to pierwsza grywalna asasynka w serii. Na dodatek, jakby nie patrzeć wojna o panowanie w Ameryce Północnej, jak i same niewolnictwo, to ciekawe tematy, które można by rozwinąć. Postaci na ogół nie są ciekawe, ich konwersacje z protagonistką są nudne, a i wydarzenia nie są na tyle ciekawe, by chciało się grać dalej.
Dodatkowo w grze brakuje jakiejkolwiek wzmianki do Desmondzie Milesie, bądź o Animusie w ogóle. Zostało to jednak ciekawie wytłumaczone. Otóż Liberation istnieje w uniwersum Assassin's Creed i również jest grą stworzoną przez... Abstergo - dzisiejszych templariuszy. Są to mocno ocenzurowane przygody naszej francusko-afrykańskiej bohaterki, zawierające wydarzenia pozmieniane tak, by ukazać templariuszy w lepszym świetle. Prawdziwe scenki poszczególnych wydarzeń mogą zostać odblokowane, to już jest wyjaśnione w grze. Sam pomysł na uniknięcie Desmonda jest ciekawy. W końcu nie jest to postać nadto ciekawa, a dodatkowo chyba za dużo ma tych przodków-asasynów, nie sądzicie?
Jak się zmieniła rozgrywka w nowym AC? Jak może podpowiadać trójka w tytule, różni się niewiele względem Assassin's Creed III, które wyszło w tym samym czasie. Ponownie występuje tutaj skakanie po budynkach, skrytobójstwa, punkty widokowe itd.. Zmierzam do tego, że przenośne Assassin's Creed na pierwszy rzut oka nie różni się rozgrywką od swoich większych braci. Znowu występuje tu podział na sekwencje, które można zrobić na 100%, zaliczając wszystkie zadania poboczne w danej misji, albo i nie. Ponownie protagonistka może poruszać się nie po jednej, a po trzech lokacjach (nie licząc epizodycznego Nowego Jorku). Oprócz Nowego Orleanu, gracze dostają bagna Luizjany - De Bayou - oraz Chichen Itza w Meksyku. Dwie pierwsze są w miarę wielkimi lokacjami, trzecia z kolei jest mniejsza, ale istnieje z konkretnego powodu. Mamy również bronie znane z ACIII, takie jak toporki, tasaki, trucizny itd.. Liberation jest zatem dużą odsłoną na małą konsolkę, co cieszy.
Kogo my tu mamy?
Gra nie tylko dobrze naśladuje poprzedniczki, ale i dodaje coś od siebie. Najbardziej rozgłaszaną przez media opcją jest tutaj zmiana person Aveline. Asasynka po raz pierwszy w serii nie musi nosić cały czas rozpoznawalnego stroju zabójcy. By ukryć się przed okiem strażnika, Aveline może przebrać się za niewolnicę, albo damę. Obie persony mają swoje wady i zalety. Dama nie może się wspinać, ani biegać, ale za to może oczarowywać strażników, bądź bogaczy. Niewolnica może wspinać się po budynkach, ale nie nosi części ekwipunku i nie potrafi przekupywać strażników. Zwykle podczas misji fabularnych, dana persona jest nam narzucona, ale zdarzają się sekwencje w których możemy zaszaleć i wybrać własne podejście do sprawy. Dodano jeszcze chain-kill, który po naładowaniu pozwala na wyeliminowanie nawet trzech strażników za pomocą dotyku palcem. Gracz może wtedy podziwiać ciekawe animacje wykańczania wrogów. Są jeszcze opcje wykorzystujące żyroskop, ekran, panel dotykowy oraz kamerkę, ale pozwólcie że pominę tego typu rzeczy. Są one poniżej wszelkiej krytyki.
Niestandardowym dla serii Assassin's Creed byłby brak problemów technicznych. Największym problemem Liberation są prawdopodobnie spadki liczby klatek na sekundę. Podczas przemierzania Nowego Orleanu 30 klatek to cud, normalnie można zauważyć spadki do 20-25 klatek, ale bywa że schodzą one poniżej 20. Lepiej jest w Chichen Itza i De Bayou, ale są to lokacje mniej rozwinięte i mniej zaludnione. Dropy przeszkadzają w przemieszczaniu się ponad budynkami, zwłaszcza że jest to wina nieodpowiedniego zoptymalizowania gry. Mimo faktu, że ACIII: Liberation operuje w zaniżonej rozdzielczości, a pole widzenia jest takie, jakie jest, nadal występują problemy z płynnością, co przeszkadza w czerpaniu przyjemności z gry. Opuszczając temat płynności, przenośne Assassin's Creed ma również inne, mniejsze problemy. Czasami Aveline bez powodu nie potrafi gdzieś wejść, czasami utknie w skałach... normalka. Na szczęście nie zauważyłem wiele takich niedoróbek, więc przyjmijmy, że największym problemem Liberation jest płynność.
Assassin's Creed posiada też tryb dla wielu graczy, jednak nie jest to coś, co fani znają z innych odsłon. Nie mamy tutaj kooperacji przez wi-fi, ani specjalnych trybów PvP. Przed graczami staje jednak coś zupełnie nowego, "dostosowanego do przenośności PS Vity". Tryb dla wielu graczy jest tutaj czymś w stylu facebookowej gry. Gracze mają do wyboru dwie frakcje - Abstergo i Asasyni - po wyborze jednej z nich uczestniczą w bitwie o przejęcie globu. Należy wybrać swoja bazę dowodzenia i zacząć atakować inne. By stanąć do walki trzeba wybrać odpowiednią klasę postaci, która ma określone zapasy energii. Ilość punktów zdobytych dla odpowiedniej frakcji zależy od tego, czy dana postać miała jakieś zapasy energii, czy nie. Niestety z trybem wieloosobowym są spore problemy. Najważniejszym jest chyba fakt, że frakcje nie zostały zbalansowane. Zabójcy wygrywają szybciej niż Abstergo, więc gracze wybierają tych pierwszych. Dodatkowo walki w grze nie można przegrać. Nawet jeśli dana postać straci całą energię, to i tak wygrywa, z tą różnicą, że mniej przyczynia się do pomocy swojej frakcji. Ogólnie tryb wieloosobowy jest bardzo nudny i to dobrze, że został usunięty w Assassin's Creed: Liberation HD.
W obliczu negatywów zawartych w tekście, Assassin's Creed III: Liberation wydaje się być grą złą. Mimo niedoróbek, spadków płynności i nieciekawej historii, bawiłem się całkiem nieźle. Tak jak wspomniałem, nie jestem fanem Assassin's Creed, więc nie potrafię określić, co taki weteran serii czuje grając w tę grę. Sam model rozgrywki bardzo mi się podobał, a gameplay wciągał na tyle, że chciało się grać dalej mimo słabej fabuły. Nie wiem, komu powinienem polecić tę grę. Na pewno powinni się nią zainteresować fani serii, ale tu już zalecam Liberation HD (kupowanie Vity dla tej gry byłoby błędem). A co tutaj znajdzie taki nieobeznany Kowalski? Na pewno rozrywkę czerpaną ze wspinania się po budynkach, ciekawy model walki i asasyna płci pięknej, co jest wystarczająco zachęcające by upolować tę grę w dobrej cenie. Przymkniecie oko na negatywy i zdecydujecie się dać Aveline szansę? Ja dałem i nie żałuję. Niestety niedoskonałości Liberation nie pozwalają mi wystawić nawet szczerej siódemki.
+ Znany model rozgrywki przeniesiony na mały ekranik
+ W końcu gramy kobietą-asasynem
+ Nowości np. Persony, chain-kill
+ Trzy ciekawe lokacje
+ Wyjaśnienie nieobecności Desmonda
- Niezoptymalizowana
- Historia nie angażuje, postaci są nudne
- Tryb dla wielu graczy nie ma celu
- Pomniejsze błędy
Ocena:
0 komentarze:
Prześlij komentarz