poniedziałek, 16 lutego 2015
Wrażenia z wersji demo Wipeout 2048 [PSV]
Znacie serię Wipeout. Ktoś kojarzy? Coś? Tak, jest to gra wyścigowa. Owszem, jest umieszczona w przyszłości. Prawda, latamy w niej stateczkami. Bingo, seria powstaje tylko na konsolach Playstation (nie licząc pierwszych trzech, które były multiplatformowe, a jeden był exclusive'em dla Nintendo 64) praktycznie od początków pierwszego, poczciwego PSOne. Gry z tej stajni powstały na każdą konsolę Sony, więc oddział Sony Computer Entertainment z Liverpoolu, nie mógł ominąć Vity (co niestety wiele serii robi) i postanowił że nowa odsłona z serii Wipeout będzie jednym z tytułów startowych. Tutaj się z bólem serca przyznam, że do tej pory gry nie dorwałem. Dlaczego robię to z bólem? Bo ograwszy demo zacząłem żałować, że jej nie mam.
Otwierając grę od razu cofamy się do czasów z początków Vity, w których każdy musiał mieć dotykowe menu. Oczywiście opcje takie jak ustawienia, crossplay (ciekawe...) i inne są zablokowane, a my mamy tylko do wyboru kampanię dla pojedynczego gracza. Tam możemy już zobaczyć, ile tak naprawdę wyzwań przygotowali twórcy dla pełnej wersji. Naprawdę dużo. Jednak my mamy do wyboru tylko jeden wyścig i jeden pojazd (Feisar jakiś)
Cała rozgrywka już od początku jest esencją tego, czym jesteśmy karmieni już od dwudziestu lat. Od razu po starcie jedziemy (latamy?) z zawrotną prędkością, razem z wieloma przeciwnikami. Naszym zadaniem oczywiście jest być w pierwszej trójce, albo najlepiej pierwszym. Z pomocą przychodzi nam sporo broni co przypomina takie produkcje jak Super Mario Kart, czy też Crash Team Racing (obie lubię). Karabiny, rakiety, miny, tarcze, czy też te bardziej pacyfistyczne, jak nitro, bądź autopilot. Jeśli otrzymamy któreś z tych, zamiast używać go normalnie, możemy zamienić go na "apteczkę", gdyż nie tylko my umiemy takim czymś władać, a statki nie są niezniszczalne. Wszystkie te środki zbieramy przelatując nad specjalnymi punkcikami na torze. Tak samo możemy też zrobić z dodatkowym przyśpieszeniem, które na sekundę dwie znacznie zwiększa szybkość bolidu. Wszyscy fani serii pewnie wiedzą, co oznacza liczba 2048 w tytule. Oznacza to, że to prequel wszystkich wcześniejszych części. Akcja toczy się więc w czasie piewszych mistrzostw wyścigów antygrawitacyjnych, w czasie których tory wyścigowe są dopiero budowane, przez co czasami musimy z nich zboczyć i jeździć po normalnych ulicach, czy lasach. Jest to bardzo dobry pomysł, który sprawia że gra się nie nudzi nawet przy tym pierwszym torze. Warto wspomnieć o trudności gry, co jest flagowym elementem serii. Pierwszy wyścig musiałem powtarzać trzy razy, by być pierwszym. Jeśli mamy wenę, możemy skorzystać z trybu foto podobnego do tych z serii Need for Speed, bądź też The Last of Us na PS4. Wiem, że można sterować też żyroskopem i akcelerometrem, ale nie miałem okazji tego przetestować. Ten jeden wyścig sprawił mi dużo frajdy i zachęcił mnie do poznania dalszej rozgrywki.
Gra pokazała mi, co tak naprawdę potrafi konsola. Wszystko jest piękne, od budynków po modele bolidów. W dodatku przy tempie akcji, jaka dzieje się na ekranie aż dziw, że gra chodzi w [stałych] 30 klatkach. Utwory muzyczne są podobne do tych z innych gier serii Wipeout, ale jest to sprawka tego, że są to miksy starych utworów, co wyraźnie słychać.
Wipeout (a raczej WipEout) 2048, zapowiada się naprawdę nieźle. Rozgrywka jest tym, czego mogliśmy się spodziewać w grach z tej serii. Wszystko dzieje się szybko, płynnie, jest ładnie wizualnie jak i dźwiękowo, a przede wszystkim trudno. Po prostu kolejny Wipeout, w którym spędzę co najmniej 60 godzin. Wszystko zapowiada się nieźle, więc polecam wam demo, a sam sobie kupuję pełną wersję, bo myślę że po prostu warto.
0 komentarze:
Prześlij komentarz