sobota, 7 lutego 2015

SAVE THE LAST HUMANS na Handhelda - Recenzja Resogun [PSV]



Żywot niezależnego studia Housemarque na growej scenie jest dla znacznej liczby osób błogosławieństwem, jeśli chodzi o gry typowo arcade'owe. Zresztą nie jest to dziwne, bo wszystko to wychodzi im zaskakująco dobrze, jak chociażby Super Stardusty, Dead Nation, czy też Outland (lecz to jest już gra multiplatformowa) i tu chyba największym zaskoczeniem dla wszystkich był Super Stardust HD na PS3 (którego konwersja na PSP też miała się czym pochwalić). Nie dziwne więc, że fani powyższej produkcji wyczekiwali Resoguna - ekskluzywnej dla Playstation 4 gry o podobnych, wbrew pozorom, założeniach i oszałamiającej grafice, której premiera miała miejsce razem z PS4 (przy okazji gra wylądowała natychmiastowo w Playstation Plus. Na święta poprzedniego roku zapowiedziano wersje na PS3 i Vitę (o jej port zadbał Climax) o pogorszonej grafice i płynności (30 klatek zamiast 60). Dodatkowo udostępnione one zostały za darmo posiadaczom wersji na PS4, więc jeśli tak samo jak ja pobieracie wszystko z PS Plus, to grę macie za darmo i prawdopodobnie tak jak ja, będziecie się świetnie bawić, bo różnice między wersją na Vitę, a tą na PS4 są bardzo małe. Niestety gra oprócz dobrych cech przeniosła też te słabe.


Resogun czerpie dużo ze swoich poprzedników nawet w menu. Jak zawsze po wyborze dowolnej opcji przenosi nas do nowego panelu z dalszymi opcjami, który zawsze znajduje się z prawej np. wybieramy grę dla pojedynczego gracza i przechodzimy do panelu wyboru poziomu trudności. W tle możemy ujrzeć wirujące sześciany, które niedługo staną się nieodłączną częścią gry, chociaż ich najlepszy pokaz to ekran tytułowy (genialny widok). Naszym wyborom towarzyszy muzyka, która strasznie przypomina tą z Super Stardust HD i powolnej przechodzi w dość szybką nutę.


Gra wykorzystuje taki styl graficzny jak (nie uwierzycie) Minecraft, czyli wokselowy tzn. teren, jak i modele w grze są zbudowane z sześcianów i cały teren, bądź jego część są zniszczalne. I właśnie warto wspomnieć coś o tej zniszczalności. Jeśli tylko obok takiego budynku z wokseli coś wybuchnie, to jego część w efektowny sposób się rozsypie. Takie efekty cząsteczkowe działają też, gdy na przykład rozwalimy wroga, czy też po pokonaniu bossa (boże, jak to świetnie wygląda). Kolejnym ważnym elementem strony wizualnej jest oczywiście fakt, że na ekranie dzieje się bardzo dużo, a każdy taki kolorowy wybuch, efekty cząsteczkowe i oczywiście fale wrogów na ekranie muszą jakieś zasoby zużywać. Ku mojemu zdziwieniu Climax ten problem rozwiązał, jak należy - jest po prostu płynnie. I mimo, że to ucięta wersja na wiele słabszą konsolkę, to wielkich zmian nie odczułem, może prócz tego, że pozostałe z wrogów i budynków sześciany nie zostają na mapie, a spadają z mapy i oświetlenie było lepsze na PS4.


W kwestii efektów dźwiękowych, miałem mieszane odczucia, wydawało mi się że mogło być lepiej. Wszystkie wybuchy i strzały są ok, nawet bardzo ok - są one dobrej jakości, jest ich dużo, a niektóre powodują u gracza ciarki na plecach (dlatego przydadzą się słuchawki), jak np. dźwięki podczas używania hipernapędu i dopalacza. Problem stanowi muzyka stworzona przez Ari'ego Pulkkinena, który tworzył też muzykę do Super Stardust HD, Delta i Dead Nation. Jest to taka futurystyczna mieszanka techno i electro. Chociaż basy spodobały mi się i pasowały do rozgrywki, to wysokie głosy budzące skojarzenia z filmami o przyszłości już niespecjalnie - drażniły uszy i były niepotrzebne (chociaż muszę przyznać, że dwie szczególnie przypadły mi do gustu). Wiadomo, że bez tego muzyka byłaby jedno rodna, ale nie oszukujmy się, są jakieś zamienniki, które zwiększyły by atrakcyjność.


Gra jest podzielona na pięć różniących się pod względem kolorystyki i trudności poziomów, w każdym z nich za zadanie mamy zniszczyć wszystkich wrogów i uratować ludzi. Po wybraniu jednego z trzech statków (każdy ma jakieś moce, słabe strony i inny tryb strzelania) możemy zacząć walczyć. Cała mapa jest okrągiem, a naszym statkiem możemy poruszać się wokół niego tylko poziomo (strzelać również), przy okazji zmieniając wysokość lotu. Nasza flota będzie atakowana przez wiele wrogów wszelkiej maści: od statycznych do latających, od strzelających po wybuchające. Po rozwaleniu danej ilości wrogów przechodzimy do następnej fazy (są 3) z czego ostatnia zwieńczona zostaje bossem. Tak jak w Super Sturdust HD, po dotknięciu wroga już giniemy, chyba że mamy tarczę. Takich power-upów jak rzeczona osłona jest wiele więcej. Co jakiś czas na mapę schodzą nam zielone kółeczka, które ulepszają nam broń, bądź hipernapęd). Wiele usprawnień zdobywamy też ratując ludzi w opałach, co jest zresztą flagowym elementem gry. Gdy usłyszymy przeklęte Keepers Detected, jeden z ludzi jest w niebezpieczeństwie, a my musimy rozwalić wrogów świecących na zielono, wtedy nasz zielony ludzik zostaje uwolniony, a my musimy dostarczyć go do teleportu na czas. Wtedy dostajemy punkty, dodatkowe życia, bomby, tarcze i inne. Czasami, by uratować człowieka musimy mieć mnożnik punktów o odpowiedniej wysokości. Ten zdobywamy poprzez kolejne wybijanie wrogów - z każdym rozwalonym wzrasta, a po chwili spokoju ten wraca do 1x. Wraz z wyborem coraz to wyższego poziomu trudności możemy nabić większy mnożniki (Rekrut - 5x, Doświadczony - 10x, Weteran - 15x). Ale nie ma tak łatwo. Poziom trudności już na doświadczonym jest duży, z czym kojarzą się gry Housemarque. Jeśli jesteśmy pewni, że za chwilę zginiemy, możemy użyć dopalacza, dzięki któremu uciekamy i przy okazji rozwalamy tych najbliższych wrogów. Z pomocą przychodzi nam też wspomniany Hipernapęd, który spowalnia czas i wypuszcza z naszego statku smugę, która niszczy wszystkich jegomościów w których tylko wycelujemy. Kiedy już dorwie nas nuda, możemy spróbować trybu kooperacji, w którym my i nasz kompan przechodzimy te same levele na trudniejszych ustawieniach ze wspólnymi życiami. Do tego możemy oboje włączyć mikrofon, bo komunikując się jest, wiadomo, łatwiej. Można więc pomyśleć, że contentu jest dużo, a zabawy będzie na starczyć na długo, ale szybko znudzicie się maksowaniem poziomów, bo 5 map to za mało (grę można ukończyć w 40 minut), a brak dodatkowych trybów, jak na przykład znany z Super Stardust HD Survival, albo Impact. Mamy tylko kampanię, więc gra będzie starczyć na wiele krócej niż poprzednik z PS3. Nie możemy też tworzyć własnych statków, co można było robić na PS4.



Resogun został świetnie wykonanym portem tytułu startowego na Playstation 4. Gra wbrew pozorom jest audiowizualnie niemal taka sama jak oryginał. Gorzej jest z zabawą, która choć daje radość i różnorodność niemal porównywalną do Stardusta na Playstation 3 (ulepszenia broni, tarcze, bomby oczyszczające cały teren, dopalacze i różnorodność wrogów), to jest za krótka, a trybów jest za mało. Jeśli macie więc wersję na Playstation 4, bądź jesteście fanami produkcji Housemarque, to możecie wypróbować tą Vitową, ale jeśli nie, to radzę zastanowić się nad wydawaniem 54.00 zł na grę.

+ Różnorodność map
+ Nowy stary styl rozgrywki
+ Hipenapęd wygląda genialnie
+ Niemal każdy graficzny element został zachowany
+ Na ekranie dzieje się dużo
+ Różne rodzaje statków
+ Pomysł na ratowanie ludzi sprawdza się bardzo dobrze
+ Power-upy rządzą
+ Trudna
+ Tryb kooperacji

- 5 poziomów to za mało
- Brak dodatkowych trybów
- Muzyka w większości przypadków po prostu się nie sprawdza
- Szybko się nudzi
Ocena:


0 komentarze:

Prześlij komentarz

Copyright © 2015 Handheld Nation | Designed With By Templateclue | Published By Gooyaabi Templates
Do góry