czwartek, 15 października 2015
Dawno temu planowałem zrecenzować Splinter Cell: Essentials
Splinter Cell jest marką znaną wielu graczom. Jest to jedno z najbardziej kochanych uniwersów Toma Clancy'ego, a zarazem świetna skradankowa seria. Niestety każda seria Toma Clancy'ego miała co najmniej jedną czarną owcę w rodzinie. Dla Ghost Recon był to GRAW na PS2, dla Rainbow Six było to Critical Hour, a dla Splinter Cella jest to Double Agent i niewątpliwie Splinter Cell: Essentials na PSP... gra której nie zdołałem przejść do dnia dzisiejszego.
Splinter Cell: Essentials miało być początkowo gratką dla fanów serii. W założeniu gra miała wnosić do serii nowe poziomy, ale jednocześnie przypominać te najbardziej znane misje Sam Fishera. Historia jest widziana z perspektywy wspomnianego, kultowego już agenta, który zostaje aresztowany podczas wizyty przy grobie tragicznie zmarłej córki. Później przesłuchiwany wspomina swoje dawne misje... i tu się zaczyna gra.
Gra, która nie byłaby taka zła gdyby nie sterowanie. Jak wiadomo, PSP ma jedna gałkę analogową i tylko jedna parę przycisków L/R. Nieważne, jak twórcy by skonfigurowali sterowanie, te nie było by tak wygodne, by porównywać to do pada na konsolę stacjonarną. Jednak wiele gier potrafiło to zrobić dobrze. Dobrym przykładem jest seria GTA, albo FPSy takie jak Call of Duty i Medal of Honor. Jednakże wszystkie gry Toma Clancy'ego na PSP mają to do siebie, że nie da się w nie dynamicznie grać. Sterowanie w Essentials jest tak źle zaprojektowane, że ciężko mi był przejść samouczek na cmentarzu, a co dopiero dynamicznie się poruszać w następnych poziomach. Kamerą obracamy wciskając kółko i poruszając gałką, co nie byłoby takie okropne, gdyby nie fakt że ta często się nas nie słucha. Żeby celować bronią, najpierw wciskamy strzałkę w górę, a potem używamy gałki (która również pozwala nam chodzić i operować kamerą). Podczas celowania i obracania kamerą nie możemy chodzić... o tym nie wspomniałem. Mój zawód potęguje fakt, że Splinter Cell to seria gier dynamicznych w których małe błędy mogą się kończyć śmiercią... wyobrażacie sobie granie w Dark Souls na takich ustawieniach?
Wiele do życzenia pozostawia stabilność gry. Splinter Cell: Essentials zostało stworzone na silniku Unreal Engine 2... na tym silniku chodziły stare gry z serii Rainbow Six, albo właśnie pierwszy Splinter Cell. Umieszczenie Essentials na tym Unrealu byłoby jak najbardziej na miejscu, gdyby nie fakt że gra utrzymuje bardzo niską liczbę klatek na sekundę. Splinter Cell nieczęsto chodzi w stałych 30 klatkach, przeważnie w przedziale 15-25. Na dodatek gra ładuje się naprawdę długo, nieraz zacinając konsolę, co sprowadza się do wymuszania wyłączenia konsoli. Raz miałem taką sytuację, że zapisałem grę w złym dla deweloperów miejscu i za każdym razem gdy wczytywałem zapis, gra chwilę później zacinała się... w tym samym miejscu... zawsze.
Graficznie tytuł prezentuje się dobrze. Gdybym miał go porównać do którejś z wcześniejszych części, to powiedziałbym "Chaos Theory". Postaci wyglądają dobrze... to samo z teksturami. Jedyną, mocną wadą jest to, że gra jest bardzo ciemna. Wszystkie poziomy, jakie ograłem, były dość ciemne. Włączenie noktowizora niezbyt tutaj pomagało, gdyż nie rozjaśniało terenu wystarczająco. Na dłuższą metę było to naprawdę uciążliwe.
Z dźwiękiem nie było już tak dobrze. Nadal pamiętam te słabej jakości pogwizdywanie przeciwników, albo ich dialogi, które... cóż, można było porównać do tych z pierwszego Half-Life'a.
Podchodziłem do handheldowego Splinter Cella parę razy, za każdym razem grałem od nowa, gdyż zwykle włączałem ten tytuł pod długich przerwach, co zmuszało mnie do nauczenia się na nowo sterowania itd.. Ostatecznie nie dałem rady... spasowałem. Gra jest zabugowana, ma nieczytelną grafikę i fatalne sterowanie. Nie wspomniałem jeszcze o kiepskiej sztucznej inteligencji przeciwników oraz o paru pomniejszych rzeczach, ale grałem w to tak dawno temu, że ciężko było by mi opisywać takie szczegóły. Podsumowując, jeśli miałbym wystawić teraz tej grze ocenę (mimo tego, że jej nie ukończyłem), to dałbym 3, ewentualnie 4/10. Jest to niegrywalny dowód na to, jak deweloperzy potrafią żerować na miłości graczy do szanującej się serii.
Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń