sobota, 9 maja 2015

"I just died in your arms tonight" - Recenzja Grand Theft Auto: Vice City 10th Anniversary Edition



Vice City jest miejscem magicznym. Za każdym razem, gdy tylko do niego wracam, czuję się tak samo, jak się czułem grając w nią wiele lat temu. To jest właśnie to uczucie, gdy znowu wchodzę do białego Infernusa przed moją willą, a przy okazji odpalam radio Emotion 98.3, albo to uczucie, gdy ląduję na największej plaży w całym mieście i patrzę na piękny wschód słońca. Takie momenty sprawiają, że patrząc na to dzisiaj potrafię uronić łzę nostalgii. To było i jest po prostu świetne miasto, i to chyba najlepsze w uniwersum 3D serii o wiadomej już nazwie. Rockstar Games na szczęście na dziesiątą rocznice tego małego arcydzieła zadbało o to, byśmy mogli ujrzeć tą grę po raz kolejny i do tego nosić ją w kieszeni. Mimo małych wad portu, GTA: Vice City nadal jest dla mnie najlepszą produkcją, którą poznać powinien każdy gracz.




Fabuła Vice City przenosi nas w lata 80., a dokładnie rok 1986, w który Tommy Vercetti - nasz protagonista - wychodzi z więzienia po 15-letniej odsiadce. Niestety w swoim rodzinnym Liberty City nie byłby mile widziany, więc za sprawą dawnego pracodawcy - Sonny'ego Forelliego - przenosi się do Vice City, gdzie ma odbyć dla wspomnianego partnera transakcję. Niestety cała transakcja koka-hajs zostaje brutalnie przerwana, a to zmusza Tommy'ego do ucieczki i zostawienia pieniędzy. Nie podoba się to Sonny'emu, który każe mu zwrócić pieniądze jak najszybciej. Tommy niestety nie jest tak skory do gonienia za forsę byłego bossa, więc razem z Lance'em Vance'em - świadkiem nieudanej transakcji - postanawia samemu rozwinąć swój własny narkotykowy biznes w tym słonecznym mieście. Cała fabułą jest pełna nawiązań do starych seriali i filmów z naciskiem na Miami Vice, i Scarface, a do tego potrafi obronić się sama zadziwiająco świetnie odwzorowanym klimatem Miami lat 80., co idzie na główny plus. Do tego wszystkiego dochodzą charyzmatyczne postaci, które nie raz są osobami, które już wcześniej występowały w GTA.


Cały gameplay prezentuje się podobnie do innych części GTA, z naciskiem na poprzednika - GTAIII. A więc ponownie do dyspozycji dostajemy miasto, po którym możemy poruszać się jak chcemy. Samochody, motocykle, łodzie, helikoptery, samoloty, czy nawet poruszać się na piechotę, a przy okazji strzelać z różnego rodzaju broni - to wszystko możemy zrobić. Jeśli chcemy ruszyć za fabułą, musimy wejść w specjalny znacznik, zaznaczony zwykle na mapce. Misje, jak zwykle, są dość rozbudowane i różnorodne, a więc mamy napady na banki, bronienie danego punktu, czasami zdarza się jakaś bijatyka, czy atak na kryjówkę jakiegoś gangstera. Oprócz znanej każdemu formy rozgrywki, Vice City wnosi też dużo nowości. Tym razem możemy jeździć również motorami, z pojazdów możemy wyskakiwać, wprowadzono też funkcjonujące samoloty i możliwość kupowania posiadłości. Sterowanie zostało zaprojektowane bardzo dobrze. W dotykowych przyciskach w ogóle nie pogubimy się dzięki oznaczeniom. Trzeba się jedynie przyzwyczaić do dotykowego sterowania. Nie jest jednak tak dobrze. Port na telefony otrzymał też błędy ze sterowania w GTAIII. Dokładniej jeden, ale bardzo ważny. Otóż w grze znowu występują problemy z celowaniem. Nasz port wykorzystuje automatyczne celowanie, a przy tym strzela w najbliższy obiekt, czyli na przykład zamiast w atakującego wroga, to trafimy w przechodnia. Gorzej z samochodami, w które nie da się strzelić. Jest to strasznie uciążliwe i w wielu momentach niszczy imersję.

 
To właśnie wspomniane posiadłości (w grze assety) są największą zmianą. Mając odpowiednią ilość pieniędzy możemy pozwolić sobie na kupno nie tylko poisadłości, ale i interesu takie jak: drukarnia, firma taksówkarska, port itd., i robić misje dla takiego przedsięwzięcia. Po tym wszystkim możemy sobie normalnie na nim zarabiać. Z dodatkowych aktywności mamy jeszcze standardowe zbieranie paczek, robienie różnych tricków kaskaderskich, a do tego dochodzą okazjonalne wyścigi itd.. Aktywności jest po prostu duż, ale to już chyba standard serii GTA. 


Na dziesięciolecie Vice City zostało nieco odświeżone. Rockstar North poprawiło rozdzielczość tytułu oferując nam HD. Do tego poprawiono cienie i tekstury. To wszystko może nie sprawia, że Vice City wygląda jak nowe, bo budynki dalej są dość kwadratowe (to samo z modelami), ale tak, jak już wspomniałem, gra broni się sama klimatem i tym czymś z następnego akapitu. Oczywiście dla osób z nieco słabszymi telefonami, wprowadzono niższe ustawienia np. obniżające rozdzielczość, zmniejszające draw distance i tego typu sprawy.


Vice City oprócz swojego klimatu i ciekawej fabuły, oferowało również świetny soundtrack, który nie dość, że posiada same utwory z lat 80. to jeszcze te najbardziej znane. W grze możemy usłyszeć Michaela Jacksona, Nenę, Run D.M.C, albo nawet Foreignera. Dodać warto, że z wersji 10th Anniversary żadna z piosenek nie została usunięta (jak w przypadku San Andreas). Wspomnieć jeszcze muszę o genialnym motywie przewodnim gry, który jest chyba najlepszym Theme Song z serii. Wpada w ucho.


Vice City jest niewątpliwie mim faworytem w serii Grand Theft Auto. Mojej miłości do tej gry nie przebije nic. Ta gra jest po prostu genialna fabularnie, gameplay'owo i soundtrackowo. Może to po prostu nostalgia, ale w Vice City czuję się tak dobrze, jak się czułem wiele lat temu przechodząc ją po raz pierwszy. Teraz grę możecie nosić w kieszeni, a dzięki różnym ustawieniom bez problemu zagracie w nią na starszych urządzeniach. Więc nieważne, czy graliście, czy tez nie. To jest majstersztyk, a Rockstar przewyższyło samo siebie płodząc ten tytuł.

+ Świetny klimat lat 80.
+ Różne odwołania do filmów z tamtych lat
+ Najlepsza jak dotąd fabuła w dziejach GTA
+ Najlepszy Soundtrack
+ Wysoka rozdzielczość
+ Dużo ustawień oprawy wizualnej

- Autocelowanie można o kant iOSa potłuc
Ocena:

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Copyright © 2015 Handheld Nation | Designed With By Templateclue | Published By Gooyaabi Templates
Do góry